Skip to main content

Jeden z klasyków włoskiej piłki, a tymczasem po niemal 1/3 sezonu spotyka się siódma z szóstą drużyną Serie A! Co ciekawe jednak Milan ma aż sześć punktów straty do najbliższego rywala – Juventusu – podczas gdy Stara Dama przy dobrych wiatrach mogłaby zostać… liderem po tym weekendzie. Bez względu na wszystkie okoliczności spotkanie na San Siro zawsze będzie hitem calcio.

Dla niezaangażowanego kibica tabela Serie A na dzisiaj wygląda kapitalnie. Między liderem a szóstą drużyną zaledwie dwa punkty różnicy. Jednego dnia można być wirtualnym mistrzem a po weekendzie wylądować w strefie… Ligi Konferencji. Taki ścisk w tabeli to zdecydowanie mnóstwo emocji, które przecież nie zawsze były w ubiegłych sezonach. Przecież ostatnie rozgrywki Inter wygrał z przewagą 19 punktów nad Milanem, a rok wcześniej Napoli nad Lazio miało niewiele mniejszą przewagę – 16 “oczek”. W 2022 roku było zdecydowanie najciekawiej, gdy Milan wygrał o dwa punkty z lokalnym rywalem wracając po jedenastu latach na tron. Ale chwilę wcześniej przecież było odwrotnie, a Neroazzuri wygrali różnicą dwunastu punktów! Krótko mówiąc ostatnie lata to raczej zdecydowanie mistrzowskie sezony dla jednej ekipy, aniżeli walka do końca. Teraz zapowiada się zupełnie inaczej, chociaż przed nami przecież jeszcze 26 kolejek, czyli 2/3 sezonu. Póki co na czele Napoli z 26 punktami, a za ich plecami 25 “oczek” mają Atalanta, Fiorentina, Inter i Lazio oraz Juventus z 24 punktową zdobyczą. Dopiero siódmy Milan i ósma Bolonia mają po 18 “oczek”, ale w ich przypadku mowa także o bezpośrednim meczu zaległym, który mógłby jedną z tych ekip zbliżyć do “grupy mistrzowskiej”.

Najlepsza obrona z dwoma wyjątkami
Do niedawna miano najlepszej defensywy należało do Napoli, ale cztery stracone bramki w spotkaniach z Atalantą (3) i Interem (1) sprawiły, że to Juventus przejął miano najszczelniejszego zespołu. Ekipa Thiago Motty do tej pory straciła zaledwie 7 goli. Co ciekawe jeszcze miesiąc temu było ich… sześć mniej. W kilka dni w zasadzie wyrobili cały wynik. 27 października po szalonym meczu z Interem (4:4), a trzy dni później domowe 2:2 z Parmą. Miesiąc wcześniej do bramki Starej Damy trafiło jeszcze Cagliari i na tym koniec. Aż 9 czystych kont zaliczył zespół z Turynu, co musi robić wrażenie. Tym bardziej że sezon zaczęli od sześciu gier bez strat bramkowych, a w tym gronie mieli przecież za rywali Romę czy Napoli. Wszyscy polscy kibice, którzy krytykowali władze Juventusu za decyzje o pozbyciu się Wojciecha Szczęsnego teraz widzą, że raczej zespół nie ma kłopotów z obsadą bramki. Michele Di Gregorio oraz Mattia Perin radzą sobie świetnie. Ten pierwszy przyszedł po udanych kilku latach w Monzy i jest “jedynką”. Co ciekawe jednak Perin dostał trzy szansę w meczach ligowych w tym sezonie i za każdym razem grał na zero z tyłu. Jedyną bramkę puścił w Lidze Mistrzów przeciwko VFB Stuttgart, gdy Juve przegrało 0:1. Jednak były konkurent Szczęsnego został wówczas wybrany zawodnikiem meczu, broniąc w nim także rzut karny!

Tyle że Juventus na początku października doznał ogromnej straty w tyłach. W trakcie meczu z RB Lipskiem więzadła zerwał Bremer, podstawowy stoper, którego śmiało można określić jako topowego w skali Serie A, ale także wśród wszystkich uczestników Ligi Mistrzów. Prawdopodobnie sezon dla Brazylijczyka już jest zakończony, a z kolei Thiago Motta musi się posiłkować zmianami pozycji. Często partnerem Pierre’a Kalulu jest Danilo, czyli nominalny boczny defensor. Jednak podstawowym duetem obecnie jest Kalulu i Federico Gatti. Co ciekawe Francuz Kalulu został bez żalu oddany przez Milan na wypożyczenie, a okazał się być pewniakiem w zespole Juventusu i dzisiaj gra praktycznie wszystko od deski do deski.

***

Warto dodać, że nadal do gry nie wrócił inny zawodnik kontuzjowany podczas meczu w Lipsku – Nico Gonzalez. Włoskie media pisały, że jego przerwa potrwa miesiąc, a tymczasem za kilka dni minął dwa miesiące odkąd nie ma go na boisku. Miesiąc trwa już przerwa Douglasa Luiza, który na chwilę dołączył do grona “zdrowych” i pojawił na ławce w derbach z Torino. Ponownie jednak doznał urazu i ominie go mecz z Milanem. Ostatnim ciosem pod względem kontuzji będzie absencja Dusana Vlahovicia. Serb strzelił w tym sezonie 6 goli w lidze i jest najskuteczniejszym zawodnikiem zespołu na boiskach Serie A. Jego także zabraknie w sobotni wieczór, a wg włoskich mediów pozycje “9” może obsadzić Timothy Weah.

Jedyna dobra informacja zdrowotna dla klubu oraz zawodników jest taka, że w tym tygodniu do indywidualnych zajęć wrócił po kontuzji Arkadiusz Milik. Polak po żmudnym procesie rehabilitacji, teraz ma przejść proces wdrażania go w pełne obciążenia treningowe. Do zajęć z drużyną ma wrócić w połowie grudnia, więc raczej może być trudne, by jeszcze w tym roku rozegrał jakiekolwiek minuty.

***

Warto dodać, że lada moment zawodnikiem Juventusu przestanie być oficjalnie Paul Pogba. Francuz od dłuższego czasu nie gra w piłkę przez zawieszenie za doping. Teraz on oraz klub doszli do porozumienia w sprawie skrócenia obecnego kontraktu. Zgodnie z opublikowanym oświadczeniem 30 listopada będzie ostatnim dniem trwania aktualnej umowy.

Która wersja Milanu na sobotę?
Trochę swoich wersji Rossoneri pokazali już w trwającym sezonie. Były te gorsze, ale były także najlepsze, co pokazuje, że nadal jeszcze Paulo Fonseca nie był w stanie wprowadzić zespołu na najwyższe tory. Na pewno jednak jest dużo lepiej, niż na starcie sezonu. Milan rozpoczął przecież od jednej wygranej w pierwszych pięciu spotkaniach. Zaczęło się od remisów z Torino i Lazio oraz porażki w Parmie! 4:0 nad Venezią poprawiło humor na chwilę, po czym Liverpool znowu go popsuł – porażka 1:3. Lepsze zaczęło się 22 września, gdy Milan wygrał “wyjazdowe” derby Mediolanu 2:1. Nadal jednak ciężko było o stabilizacje. Po chwili przecież pokonali Lecce, by potem doznać dwóch kolejnych porażek. Długo jednak nie remisowali, tylko wymieniali się wygranymi z przegranymi. Obudzili się przede wszystkim w Lidze Mistrzów. 3:1 nad Clubem Brugge potraktowano jako obowiązek, by ratować swój udział w tych rozgrywkach na wiosnę. Jednak pokonanie Realu Madryt na Santiago Bernabeu poczytywano po prostu za sensację. To pierwsza wygrana nad Los Blancos w oficjalnym meczu od… 21 października 2009. 15 lat temu bramki dla Rossonerich strzelali Pato(2) i Andrea Pirlo, a jak odległe czasy niech świadczy fakt, że jeszcze wtedy na ławce madryckiego zespołu zasiadał Jerzy Dudek. Obecna wygrana w Madrycie to zresztą dobry omen na przyszłość, bowiem w drugiej połowie fazy ligowej czeka ich teoretycznie znacznie łatwiejszy terminarz – Slovan, Zvezda, Girona i Dinamo Zagrzeb. Dzisiaj są na 20. miejscu, ale przecież taki zestaw rywali oznacza, że spokojnie mogą zdobyć na nich 10/12 punktów i wskoczyć nawet do TOP8.

Cztery dni po triumfie na Bernabeu jednak nie byli w stanie ograć… Cagliari na Sardynii. Co prawda Rafael Leao i Tammy Abraham ponowili wyczyn drużyny z Madrytu i strzelili 3 gole, lecz w tyłach już tak różowo nie było, co wykorzystali Gabriele Zappa(2) i Nadir Zortea kończąc mecz na 3:3. Oczywiście odbyło się to z rotacjami – trzy zmiany względem meczu z Realem – to jednak nie powinno stanowić przeszkody dla klasowej drużyny. Milan trochę zbyt dużo punktów stracił, jak dotąd w obecnym sezonie. Stąd osiem punktów straty do lidera z Neapolu. Oczywiście, jak wspomniałem może się to zmienić po ewentualnej wygranej w Bolonii, ale przed nimi jeszcze ważniejszy mecz z sąsiadem z ligowej tabeli.

Przełamanie Leao
Spotkanie z Cagliari ogólnie było rozczarowaniem dla Milanu, ale jedna osoba mogła się uśmiechnąć pod nosem. To Rafael Leao. Portugalczyk do tamtego spotkania miał na koncie zaledwie jednego gola! Trafił do siatki 31 sierpnia z Lazio, a potem przez 2,5 miesiąca czekał na bramkę. Dwukrotnie zrobił to na Sardynii, a sześć dni później dorzucił gola przeciwko Polsce w Lidze Narodów. W międzyczasie kilkukrotnie rozpoczynał mecze na ławce rezerwowych, ale nadal Paulo Fonseca na niego stawiał w większości gier. Wydaje się, że najtrudniejszy czas jest już za Rafaelem Leao, który w sobotni wieczór może dokonać także kolejnego przełamania. Ostatniego gola przeciwko Juventusowi strzelił 7 lipca 2020, gdy Milan wygrał 4:2 przy pustych trybunach. Od tamtej pory oba zespoły mierzyły się ze sobą dziewięciokrotnie, ale ani razu do siatki nie trafiał portugalski skrzydłowy.

***

Początek sobotniego meczu na San Siro o godzinie 18:00.

Related Articles