Pewną patologią są kluby, które doją z miejskich dotacji tyle, ile jest to możliwe, a właściwie to na nich żerują. Piast Gliwice musi mocno liczyć na wsparcie miasta, bo to większościowy udziałowiec klubu. Radni już przegłosowali pożyczkę w wysokości 4 milionów złotych, ale to zażegna kłopoty tylko chwilowo. Jest to zdecydowanie za mało.
W połowie kwietnia 2024 roku ze stanowiska prezesa zrezygnował w Piaście Gliwice Grzegorz Bednarski. Sprawował tę funkcję przez trzy lata. Patrząc na aspekt czysto sportowy i pod kątem osiąganych wyników – były to dobre lata. Piast zajął: szóste i dwa piąte miejsca, a w poprzednim sezonie dziesiąte. Ustabilizował pozycję jako klub z pierwszej połowy tabeli. Jego marka była na tyle mocna, że w 2021 roku wygrał rywalizację z Lechem Poznań o Damiana Kądziora. Waldemar Fornalik był odpowiednim człowiekiem na odpowiednim miejscu, a teraz szkoleniowcem jest Aleksandar Vuković i ma już na koncie 78 meczów. Zespół przejął w październiku 2022 roku, kiedy coś się we współpracy z Fornalikiem wypaliło.
Sportowo było zatem w porządku, jednak finansowo już niestety nie. Piast sprzedał latem dwóch najlepszych piłkarzy – Michaela Ameyawa i Ariela Mosóra. Świeży reprezentant Polski miał wpisaną klauzulę odstępnego. Raków po prostu ją zapłacił i do widzenia. Wynosiła ona milion euro. Ameyaw miał świetny początek – strzelił trzy gole w lidze. Jednym z nich był ten na wagę zwycięstwa z… Rakowem. W nowych barwach jeszcze do siatki nie trafił. Ariel Mosór to był wieloletni filar środka defensywy Piasta i często łączono go z transferem do lepszego klubu. Też poszedł do Częstochowy i kosztował półtora miliona euro. Zdaje się, że za obu zawodników klub mógł wyciągnąć więcej. Mosóra przecież wyceniano na trzy miliony euro, zatem Raków kupił go po cenie promocyjnej.
Piast zarobił więc za swoich najlepszych piłkarzy ok. 11 milionów złotych. Jak ma zatem wyczarować… kolejnych 14 milionów? Już teraz gra na warunkowej licencji od PZPN-u. Jeżeli nic konkretnego nie wymyśli, to może nawet… nie dostać pozwolenia na grę w Ekstraklasie. 38-letni prezes Łukasz Lewiński oczywiście takiej myśli do siebie nie dopuszcza, ale jest to jeden z potencjalnych scenariuszy. Miasto jednak obiecało mu pomóc. Lewiński już na starcie został wyznaczony do poradzenia sobie z problemem, czego musiał mieć świadomość. Nie spodziewał się jednak, że problem dotyczący długów i funkcjonowania klubu jest tak ogromny. Prezesem został wybrany dopiero pod koniec czerwca.
22 listopada w Urzędzie Miasta odbyła się konferencja związana z dalszym funkcjonowaniem klubu. Lewiński był jednym z tych, którzy wzięli w niej udział. Była także prezydent miasta Gliwice Katarzyna Kuczyńska-Budka. Dlaczego? Ponieważ większościowym udziałowcem klubu jest miasto Gliwice. To aż 66%. Zaznaczyła w swojej wypowiedzi, że nowa władza zastała Piasta w bardzo złej kondycji finansowej. Potwierdził to wszystko przeprowadzony audyt. Problemy finansowe nie wzięły się znikąd. Są efektem kilkuletnich zaniedbań, pewnej dezorganizacji i życia ponad stan. Przepychania dalej: “jest jak jest”. Sponsorem Strategicznym Piasta Gliwice jest firma KAR-TEL i prezes Zbigniew Kałuża. To także jeden z problemów, bo miasto chciałoby wykupić jego akcje i podnieść kapitał zakładowy.
Piast został poratowany przez radnych, którzy udzielili mu pożyczki. Lewiński za to podziękował: – Mówię, że to pierwszy z kroków ponieważ ta pożyczka daje nam pewien oddech. Oddech tak naprawdę na miesiąc. Czas na przygotowanie strategii dla radnych. Radni oczekują od klubu, od zarządu klubu, od władz klubu przygotowania strategii, która pokaże, w którą stronę klub będzie zmierzał, jak mamy poradzić sobie z naszymi problemami i po tej strategii musimy wykonać kolejny krok. Klub w chwili obecnej jest w bardzo trudnej sytuacji finansowej i bez wsparcia miasta, bez odpowiedzialnych radnych miasta Gliwice, Piast mógłby zniknąć z mapy ekstraklasowej, ponieważ 1 stycznia nie otrzymalibyśmy licencji na grę w Ekstraklasie.
Piast potrzebuje kolejnych 14 milionów od miasta, żeby móc dalej funkcjonować. Pożyczka jest potrzebna, żeby oddać… wszystkie wierzytelności oraz… inne pożyczki. Kuczyńska-Budka obiecała, że miasto pomoże i uratuje klub. Piast płacił 96% wydatków na same wynagrodzenia. To zdecydowanie za dużo, żeby zdrowo funkcjonować. Normalnie jest to 65-70%. Tak to właśnie jest z publicznymi pieniędzmi, że zdają się one być “niczyje”, więc nikt tak o to nie dba. “Dziennik Zachodni” podaje, że taki zwykły ligowiec – obrońca Tomas Huk -ma kontrakt na poziomie 720 tysięcy złotych. Piast dostaje wielomilionowe dotacje od miasta, ale ciągle jest mało i mało. Stadion może pomieścić 10 tysięcy kibiców, a regularnie pojawia się tam około 5 tysięcy. Połowa pozostaje niewykorzystana. To też jeden z problemów i niewykorzystany marketingowo potencjał.
Zaległości w miejskim klubie tylko narastały, lecz były ukrywane przed opinią publiczną i miastem. Nowa prezydent jednak brutalnie zweryfikowała działanie Piasta. Okazuje się, że nie jest to taki miły i fajny klub z góry tabeli, tylko podmiot, który przez lata udawał, że nie ma żadnego problemu, a żył zdecydowanie ponad stan.