W weekend inauguracja sezonu skoków narciarskich na skoczni w Lillehammer. Po raz pierwszy od wielu lat polscy kibice nie czekają szczególnie niecierpliwie na początek Pucharu Świata. Poprzedni sezon w wykonaniu biało-czerwonych był tak słaby, że trudno o jakikolwiek optymizm i typowanie naszych zawodników do czołowych miejsc. Po ponad dwóch dekadach naznaczonych większymi i mniejszymi sukcesami, dziś trzeba się raczej liczyć z zimą podobną do tych, które niektórzy pamiętają z końcówki lat 90’ ubiegłego stulecia.
Czy ten pesymistyczny wstęp to aby nie przesada? Spójrzmy jeszcze raz na sezon 2023/24. Najwyżej notowany z Polaków, Aleksander Zniszczoł, zajął w klasyfikacji generalnej PŚ 19. miejsce. Nasze eksportowe trio – Piotr Żyła, Kamil Stoch i Dawid Kubacki – ledwo zmieściło się w czołowej trzydziestce, w towarzystwie takich „asów” jak Alex Insam czy Niko Kytosaho. O reszcie nawet nie ma sensu wspominać. Kubacki tylko w jednych zawodach był w pierwszej „dziesiątce”, Żyła dwukrotnie, Stoch ani razu. Na ich tle Zniszczoł wypadł wprost doskonale – aż dziesięciokrotnie był w TOP 10, a dwukrotnie stawał na podium. Jedno z dwóch trzecich miejsc wyskakał sobie w zawodach kończących sezon w Planicy.
Kryzys naszej drużyny skoczków widać też na podstawie miejsc w konkursach drużynowych – 6, 6, 7, 5, 4, 5. W Pucharze Narodów skończyliśmy na szóstym miejscu z dużą stratą do piątej Japonii i jeszcze większą przewagą nad siódmą Szwajcarią.
Co poza tym? Najwyżej notowany Polak w Turnieju Czterech Skoczni to Stoch, który za każdym razem zdołał awansować do drugiej serii konkursowej i tą regularnością zapewnił sobie 15. miejsce w klasyfikacji końcowej. W Raw Air na 9. miejscu uplasował się Zniszczoł, a w MŚ w lotach narciarskich dobre 6. miejsce zajął Żyła.
Może jednak Polacy solidnie przepracowali okres przygotowawczy i zaskoczą tej zimy? Letnią Grand Prix w skokach wygrał wprawdzie Paweł Wąsek, ale swoje 329 punktów uzbierał w aż 9 konkursach, podczas gdy drugi Kraft 305 punktów zdobył w czterech zawodach, a prawdziwym ewenementem był Marius Lindvik, który stanął na starcie trzykrotnie i wszystkie trzy konkursy wygrał. Zmagający się z problemami zdrowotnymi Żyła i Stoch praktycznie całkiem odpuścili pucharowe skoki na igielicie – Stoch pojawił się tylko raz i zajął 16. miejsce. Większość sezonu latem przeskakał sobie Kubacki, ale ani razu nie stanął na podium, co biorąc pod uwagę poziom tych konkursów jest naprawdę marnym prognostykiem.
W październiku były jeszcze letnie MP na Średniej Krokwi w Zakopanem. Sensacyjnym triumfatorem został 19-letni Klemens Joniak, który wyprzedził Wąska i Kubackiego. Na szóstym miejscu skończył Żyła, a leczący kontuzję kolana Stoch nie pojawił się na starcie.
Stoch jest zresztą największą niewiadomą naszej kadry. Przed sezonem postanowił odseparować się od kadry. Zatrudnił swój sztab, w skład którego wchodzą m.in. trenerzy Michal Dolezal i Łukasz Kruczek. To właśnie pod ich okiem Stoch przygotowywał się do sezonu – pozostali zawodnicy są pod opieką Thomasa Thurnbichlera. To bezprecedensowa sytuacja, ale nasz doświadczony arcymistrz chce jeszcze rzutem na taśmę wykrzesać coś ze swojej kariery, która w ostatnich latach wyhamowała. Czy współpraca z dobrze znanymi trenerami przyniesie Stochowi nagłą zwyżkę formy? Kamil leci do Lillehammer, w przeciwieństwie do Żyły, który latem przeszedł operację kolana. – Od operacji przez ostatnie półtora miesiąca Piotr czyni stałe postępy. Fizycznie już prawie dotarł na maksimum możliwości. Jest na dobrej drodze, ale niego najważniejsze teraz by spokojnie potrenował, ustabilizował swoje skoki i przygotował się do startu w Wiśle – skomentował trener Thurnbichler. Austriak swoje decyzje personalne podejmował po obozie w Zakopanem. Ostatecznie zdecydował się na Zniszczoła, Kubackiego, Wąska, Stocha i Macieja Kota.
Wiemy zatem, że prawdopodobnie nie ma się co spodziewać sukcesów biało-czerwonych. A kto zapewne zdominuje zimowy sezon? Faworyci to Stefan Kraft, Ryoyu Kobayashi, Andreas Wellinger, Marius Lindvik, Halvor Egner Granerud, Jan Hoerl czy Anze Lanisek. Oczywiście głównym faworytem jest Kraft, który w świetnym stylu wygrał Kryształową Kulę za sezon 23/24, swoją trzecią w karierze. Kobayashi i Granerud mają po dwie i ogromną chrapkę na trzecią. Od sukcesu Stocha w sezonie 17/18 tylko to trio triumfowało w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.
Konkursy w Lillehammer rozpoczynają pucharową karuzelę – w piątek zawody mikstów, w sobotę i niedzielę indywidualne. W kalendarzu są dwa weekendy skoków w Polsce – jeden w Wiśle (7-8 grudnia) i jeden w Zakopanem (18-19 stycznia). Na przełomie lutego i marca w norweskim Trondheim odbędą się Mistrzostwa Świata w narciarstwie klasycznym, które w bieżącym sezonie radykalnie skracają Raw Air – rywalizacja w tym cyklu ograniczy się do jednego konkursu w Oslo i dwóch w Vikersund. Bez zmian za to Turniej Czterech Skoczni. Dodajmy jeszcze, że po pięciu latach przerwy pucharowa karuzela miała powrócić do włoskiego Predazzo. Zaplanowane na 11 i 12 stycznia zawody zostały jednak odwołane z powodu opóźniającej się przebudowy skoczni Trampolino Dal Ben. Póki co nie znaleziono zastępczej lokalizacji na ten pucharowy weekend i prawdopodobnie tak już zostanie. Można tylko żałować, że tak szybko zrezygnowanego z PolSKI-ego Turnieju, który rok temu odbył się po raz pierwszy, kondensując w 9 dni konkursy w Wiśle, Szczyrku i Zakopanem. Nawiasem mówiąc ostatecznie zawody w Szczyrku z powodu porywistego wiatru i tak nie zostały ukończone.